Czemu zadajesz takie pytania?
Czemu zadajesz takie pytania? Gasisz wszelkie nadzieje na to, iż mógłbym stać się jednocią. Nie ma czego takiego jak stanie się jednocią. Zawsze byłe jednym, oraz nie będziesz... Nikodemus po raz pierwszy w życiu wiadomie przerwał swojemu nauczycielowi. Jeli już jestem jednocią, jeli wszystko, czym kiedykolwiek będę, to twoim pupilkiem kaleką, to nie wiem, czemu w ogóle zawracamy sobie głowę, by utrzymać mnie przy życiu! Obaj się zatrzymali. Nagle Nikodemus uwiadomił sobie, iż ostatnie zwroty praktycznie wykrzyczał. Odwrócił się. zaraz przed sobą miał barierkę mostu. Położył na niej obie dłonie oraz spróbował opanować oddech. Daleko w dole, nad sosnami oraz kamiennymi osuwiskami, rozległ się krzyk sokoła. Niektóre drzewa umarły, zmieniając się w drewniane szkielety. Pupilek kaleka powoli powiedział Shannon. Rozumiem. Wiem, iż z każdego pokolenia wybierasz sobie jednego ograniczonego chłopca wyrzucił z siebie Nikodemus. Devin też o tym wie. Ogniste niebiosa, wie o tym cała akademia! Cisza narastała, aż wiatr przybrał na sile do owego stopnia, iż zaczął łopotać ich szatami. W końcu Shannon odezwał się niewielkim, chrapliwym głosem. Wygnanie z Astrophell prawie mnie zniszczyło. Straciłem wszystko: żonę, syna, wzrok, badania. Mogłem pozwolić, by ta strata przeżarła mnie na wylot, do samego serca. Nikodemus obejrzał się na własnego mentora. Lazur opuciła głowę przy policzku Shannona, podsuwając magowi kark do drapania. Moje badania stały się daremne poważnie stwierdził mag. W Astrophell odkryłem tak wspaniałe rzeczy, mimo wszystko tu, na tym akademickim zadupiu, nie mogłem osiągnąć nawet ćwierci owego, co zrobiłem wczeniej. W Astrophell miałem do dyspozycji kadrę błyskotliwych praktykantów, którzy pracowali nad rozwojem moich analiz. Tutaj uczyłem kakograficznych neofitów, jak uniknąć zrobienia sobie krzywdy. Polityka nieustannie przywoływała na myśl mi o popełnionych grzechach. Stary mag z irytacją pociągnął nosem. Straciłem całe wakacji, tęskniąc do owego, co utraciłem. Aż którego dnia kakograficzny chłopiec przyszedł do mnie cały we łzach, by podziękować za to, co dla niego zrobiłem. Prawdę mówiąc, zrobiłem dużo ponad to, co jest moim obowiązkiem. Ale dostrzegłem, jak dość poruszone jest to potomka, jak dość potrzebowało życzliwoci. Zobaczyłem w nim sposób na nowe życie. Miał na imię Allen, był Lornijczykiem. dziś jest w Astrophell. Ludzie na północy nawet nie podejrzewają, iż taki bibliotekarz z kapturem jest kakografem. Shannon urwał. Mylisz, iż zrobiłem cię moim praktykantem z litoci? ponieważ trzymam przy sobie kakografa, żeby mieć kim rządzić? Żeby czuć się równie wielkim jak wtedy, gdy przemawiałem przed Długą Radą? No cóż, jeli tak mylisz, Nikodemusie Weal, to jeste durniem. Młodszy mężczyzna milczał przez dłuższą chwilę. Ale czemu w takim razie wybrałe mnie na praktykanta? Shannon wskazał na swoje mlecznobiałe oczy. Wybrałem cię, gdyż w przeszłoci rozumiałem kakografów, a oni rozumieli mnie. Wybrałem cię, gdyż uznałem, iż ty najbardziej potrzebujesz pomocy. Zresztą, jeste dość przydatnym praktykantem. Kiedy rzucasz słowną osnowę, mogę zakończyć czary w ćwierć okresu, jakiego zazwyczaj na nie potrzebuję. Staruszek chrząknął. Powiedzielimy sobie już doć na taki temat?