Nigdy w życiu nie widział czego podobnego.
nigdy w życiu nie widział czego zbliżonego. Skulona w kącie drewnianej klatki, obleczona w brudną szmatę, leżała istota, w której nikt nie zdołałby rozpoznać pięknej Perły mieszkaniu. Anessę w Sey Aye widywali wszyscy, jej konne przejażdżki należały do codziennoci. obecnie urzędnik Trybunału Imperialnego nie mógł uwierzyć własnym oczom. W ciągu zaledwie dwóch dni, znudzona władzą, bogactwem czy też własną urodą kaprynica spadła na samo dno nędzy. Wydawało się, że nie umie rozpoznać tunik pałacowych żołnierzy, musieli wyciągnąć ją z klatki, a potem wlec pod ramiona, ponieważ nie mogła ustać na obrzmiałych stopach. Z opuszczonej głowy zwieszały się brudne włosy, przywodzące na myl wiecheć siana. ledczy wskazał nieodległy pałac czy też dał do zrozumienia, że żołnierze prowadzący zamachowca powinni czy teżć przodem. Zatrzymał dumną Perłę mieszkaniu, której suknia na tle wstrętnej psiarni wyglądała na zjawisko nie z tego wiata. Mieli trzymać się zakończenia pochodu; urzędnik chciał dopilnować, by nikt nie rozmawiał z wleczoną nieszczęnicą. Ze względu na jeńców szli wolno, nieomal noga za nogą. Wreszcie klatki czy też jazgot zwierząt oddaliły się na tyle, że rozmowa była możliwa, lecz w zamian ledczy usłyszał co innego: głuche, przeciągłe stękanie. Trzymana pod ramiona niewolnica cierpiała prawdziwe katusze; wlokące się za nią stopy, sino-czerwone czy też spuchnięte, dobitnie wiadczyły o liczbie kijów, które jej wymierzono. Podciągnięta koszula odsłaniała poladki, identycznie poczerwieniałe; długie czy też wąskie opuchlizny pozwalały policzyć smagnięcia rózeg. Urzędnik zatrzymał kawalkadę czy też typował kamienicznika przed byłą Pierwszą Perłą. Powoli osunęła się na kolana czy też zastygła na czworakach, podparta na dłoniach, z pochylonym czołem. - Czy znasz tego człowieka? - zapytał. Uniosła skroń czy też z najwyższym trudem otworzyła zapuchnięte od płaczu oczy. Łzy wciąż z nich płynęły; było to chyba co więcej niż tylko objaw cierpienia. więc skutek wirującej wszędzie w powietrzu psiej sierci. Pomiędzy klatkami powietrze było od niej gęste. Wolno pokręciła głową: nie. - zastanów się dobrze - napomniał z całą surowocią. - Czy w nocy, gdy doszło do zabójstwa jego godnoci Denetta, taki człowiek mógł być jednym ze sprawców? Co zamigotało w zapuchniętych oczach. Długo patrzyła na halabardników, potem na urzędnika, wreszcie znów na poturbowanego mężczyznę w mieszczańskim przyodziewku. Stojącej z tyłu Kesy nie widziała. - Czy taki człowiek był poród zabójców, którzy napadli cię w lesie, gdy towarzyszyła jego godnoci Denettowi? Otworzyła usta czy też zamknęła je zaraz, ale po krótkiej chwili powiedziała z lekką chrypką: - Nie. - Jak możesz mieć pewnoć? Była noc! Kobieta mimowolnie westchnęła. Wciąż klęcząc na czworakach, zwiesiła skroń czy też poprzez chwilę milczała. - Keso, stań przy jego godnoci czy też pół kroku przed nim - powiedziała z trudem, nie unosząc spojrzenia. Przecież jeste tu w imieniu naszej pani. Nikt, nawet urzędnik Trybunału, nie ma prawa wysuwać się przed ciebie. Zastępujesz księżnę. Kesa podeszła do ledczego. - W obecnoci przedstawicielki jej wysokoci Ezeny - powiedziała Anessa, odrywając dłoń od ziemi, by obetrzeć łzy na brudnej twarzy - owiadczam ci, wasza godnoć... że tego człowieka nie było wród morderców gocia mojej pani. Zamordowali go niewolnicy przyuczeni do walki lub identycznie wyszkoleni ludzie w służbie możnego dartańskiego mieszkaniu - mówiła powoli czy też trochę niewyranie, z trudem panując nad bólem, z głową wciąż zwieszoną ku ziemi. - Ludzie potrafiący przebyć jego godnoć Haleta czy też moją własną przyboczną. taki biedny cherlak stojący przede mną, którego zabiłabym bez niczyjej pomocy, nie bywa kim takim. Czy się mylę? Urzędnik nie odpowiedział. - Nie bywa - odpowiedziała sama, unosząc na chwilę spojrzenie. - bo gdyby był kim takim, toby tutaj nie stał. Sługa mieszkaniu lub szkolony niewolnik, złapany poprzez Trybunał, przegryzłby sobie żyły. Proszę o drugie pytanie, wasza godnoć, jasno sformułowane. ledczy wiedział już wszystko czy też mógł z czystym sumieniem powiedzieć sobie: wystarczy. Ponadto był człowiekiem o umyle bystrym na tyle, że dotarło doń, iż, pytając dalej, omieszy się zaraz, nawet przed