wędzonki i przełykał z oczami na wierzchu. Nauczył się tego po pierwszym porannym wymarszu. Podsetniczka
wędzonki a także przełykał z oczami na wierzchu. Nauczył się owego po pierwszym porannym wymarszu. Podsetniczka siedziała w siodle, wsparta na końskiej szyi, skracając sobie moment zaplataniem grzywy w warkoczyki. Żołnierze, bez ladu zniecierpliwienia, stali w szyku na drodze, spokojnie patrząc na człapiącego w tę a także nazad mędrca Szerni. być może słuchali, jak szelecił a także ciurkał w krzakach, sikając na igliwie; potem ponownie patrzyli, jak pakował swoje klamoty... teraz Przyjęty gotów był wyleć ze skóry, byle nie czuć wagi takich wyrozumiałych spojrzeń. W czasie podróży rozmawiał niewiele, ale w zamian, zwłaszcza na wieczornych biwakach, lubił opowiadać o zdarzeniach z dziejów Szereru, szczególnie za Wiecznego Cesarstwa. Przybliżył gwardzistom powieść armektańskich podbojów. Wiedział, co może spodobać się tym prostym ludziom, którzy całe życie powięcili wojnie. Żołnierze docenili, iż nie stronił od nich, nie wywyższał się, znonie radził sobie w podróży, a także potrafił udzielić cennych rad. Wyszukał raz jakie zioła, z których, po zagotowaniu, otrzymano wyborny napój, trochę gorzki, ale jednak smaczny a także bardzo orzewiający. ochoczo pokazał, jak wygląda lić tej roliny. Nawet Agatra nie kryła zadowolenia; wojskowi bardzo cenili jasne a także tanie sposoby uprzyjemniania sobie życia. Zapytany o inne zioła, odszukał kilka rodzajów a także doradził jak je przyrządzać. Szczególnie zajmujący okazał się korzeń przecińca; żołnierze nie wiedzieli, iż spożyty na surowo - a więc niesłychanie łatwy do zastosowania funkcjonuje podobnie jak kobylak, a mianowicie hamuje biegunki. Przykra dolegliwoć, będąca zmorą wszystkich armii wiata (ponieważ przecież na wojennych wyprawach rzadko jadano frykasy), była łatwiejsza do zwalczenia wszędzie tam, gdzie było doć wilgoci a także niewiele wiatła. Będąc dobrym obserwatorem, Przyjęty potrzebował zaledwie kilku dni, by poznać zapatrywania a także odczucia żołnierzy. Podsetniczka nie była lubiana, choć cieszyła się znacznym mirem. mimo wszystko, z różnych półsłówek, Gotah wywnioskował, iż ta kobieta dowodzi klinem od niedawna; z oddziału, którym komenderowała wczeniej, w Kirlanie, przyjechały z nią tylko cztery żołnierki: trójka łuczniczek pod wodzą dziesiętniczki - zastępczyni Agatry. Pozostali gwardzici mieli wczeniej innego dowódcę a także zostali oddani pod komendę podsetniczki tylko na moment wyprawy (chyba zabrano ich z nieodległej Rapy). Nowa dowódczyni naprawdę była bardzo lojalna wobec swoich żołnierzy - ale tylko na zewnątrz, niestety. Gdyby zaszło do jakiego konfliktu między, przykładowo, żołnierzami a mędrcem-Przyjętym, Gotah mógł w ciemno założyć, iż wzięłaby stronę tych pierwszych, nawet nie zagłębiając się w sprawę. Ale już w samym oddziale ulubiona dziesiątka podsetniczki, w skład której wchodziły wszystkie kobiety, była wyranie poprzez nią faworyzowana, choć, zdaniem Gotaha, wyróżniała się wyłącznie na niekorzyć... Już choćby z owego powodu, iż członkinie oddziału nie umiały utrzymać języków za zębami. wielokrotnie zdarzyło się, iż jaka łuczniczka palnęła do Agatry nadsetniczko. Mędrzec Szerni wyobrażał sobie, iż na pewno istniały ważkie przyczyny, dla których tak najwyższego oficera przebrano w mundur podsetnika, degradując aż o 2 stopnie. Nieukaranie żołnierki, która taką tajemnicę zdradzała, zakrawało nieledwie na kpinę. Idąc z Akali, gwardzici mieli do przejścia znacznie dłuższą drogę poprzez las niż ta, którą wczeniej pokonał Denett, jadąc wprost z Rollayny. Mogli wprawdzie okrążyć Puszczę a także wejć na tamten, bardziej znany, szlak (do Sey Aye wiodły tylko takie dwie cieżki, z wyjątkiem owego była droga wodna, po której odbywał się niemal cały handel), ale dowódczyni uznała, iż skoro tak czy owak maszerują do lasu, to nie będą obawiać się drzew. Nie tylko Agatra rozumowała w ten sposób. Spotkali po drodze dwie małe karawany kupieckie, wracające z Sey Aye - drobnym kupcom nie opłacało się jedzić aż do rzeki; osły a także muły niele radziły sobie na puszczańskim szlaku. Przyjęty, dosiadający niezłego górskiego wierzchowca, przyzwyczajonego do niewygód, nie mógł umyślnie narzekać. mimo wszystko podróż była męcząca. Pierwsze zetknięcie z lenymi strażnikami Sey Aye Gotah powitał jako zapowied jej kresu - a także odczuł zarówno ulgę, jak też przyjemne podniecenie. Zwykła praca Przyjętego była bardzo monotonna, tak jak praca każdego uczonego; odczucie smakowe nagrody a także uczucie zadowolenia mędrzec Szerni odczuwał, tylko zamykając kolejny rozdział żmudnej obowiązkach. Nie zdarzało się to codziennie. Wyprawa mająca na zamiarze zbadanie czego nowoczesnego dostarczała dreszczyku emocji a także pobudzała wyobranię, wyrywając umysł z przykrej gnunoci. Porównywanie zapisków różnych kronikarzy a także odnoszenie ich do stanu Pasm Szerni, choć niewątpliwie zajmujące, miało wyrany posmak rutyny. Gotah od licznych lat wietnie wiedział jakiej przesady spodziewać się w tekcie Dartańczyka, jakich przemilczeń w diariuszu kronikarza armektańskiego, jakich za bajań w grombelardzkiej legendzie przekazywanej z ust do ust. Rzadko co go zaskakiwało. Lecz teraz? Powiedział prawdę Wadelarowi: nie oczekiwał czego, co przewróci wzwyż nogami wszystkie jego wyobrażenia o Szerni. Ale jednak nie miał pojęcia czego dokładnie spodziewać się w Sey Aye... a także czuł podekscytowanie. Jak przed kilkoma laty, gdy u boku półdzikiej wojowniczki ruszał na poszukiwanie leżącej w górach Wstęgi Aleru. Podsetniczka rozmówiła się z gajowymi, traktując ich z rezerwą, lecz nie demonstrując wyższoci - byli to w